"Walcząc nie zawsze będziesz wygrywał, jednak zawsze będziesz miał świadomość podjętej walki." ~ Dawid Łatacz

PKS Meandra  Czeka na SPONSORÓW
 a WDZIĘCZNOŚĆ NASZA
I PAMIĘĆ MODLITEWNA
GWARANTOWANA
oto konto :

85 8689 0007 2004 6901 2000 0010

Przekaż 1,5% podatku

Parafialny Klub Sportowy

Meandra Dorohucza

Podczas wypełniania formularza

PIT wpisz KRS: 0000270261

oraz cel szczegółowy:

PKS MEANDRA DOROHUCZA 364

 

Powrót orła na Kopiec Unii Horodelskiej w 1984 roku

Pomysłodawcą ponownego zawieszenia orła na kopcu Unii Horodelskiej w pierwszych latach stanu wojennego  był ks. Stanisław Gałat ówczesny wikariusz z parafii Horodło. To on od miejscowych parafian dowiedział się, że orzeł zamontowany na krzyżu na kopcu w 1924 roku,  został w 1939 roku (po wkroczeniu na ziemie polskie wojsk sowieckich – przełom września i października)  usunięty przez miejscowych Ukraińców. Moja świętej pamięci  Mama Zofia Masłowska przechowała w swojej  pamięci opowieści starszych mieszkańców Matcza i Horodła, o tym że orzeł został  następnie zakopany w kopcu – symbolicznej mogile Polski usypanym w Horodle przez miejscowych Ukraińców . Co stało się z nim później nigdy  nie udało się ustalić.

 Ksiądz Stanisław z miejscową młodzieżą uporządkował teren kopca i  po rozmowie z moją  rodziną – Mamą , bratem Janem i mną postanowił przywrócić ten ważny  symbol Polski Niepodległej. Mój brat Jan poprzez kolegów z lubelskiej podziemnej  „Solidarności” zamówił odlew orła  u Kazimierza Stasza w Lublinie. Ponieważ odlewnik nie miał wzoru orła z 1924 roku, za model posłużyło godło PRL – dodano do niego koronę z krzyżem. W międzyczasie ksiądz Stanisław i  ja rozpowszechnialiśmy w Horodle i okolicy wiadomości, że jesteśmy na tropie autentycznego orła z krzyża na kopcu.
Ks. Stanisław przygotował na 60 rocznicę postawienia krzyża uroczystą Mszę Świętą wraz z odpowiednią dekoracją w kościele. Dekorację stanowił  stylizowany Kopiec Unii z krzyżem i orłem w koronie. Na kopcu były daty 1861 (usypanie kopca i 1984) W  ten sposób po raz pierwszy orzeł odlany w Lublinie  pojawił się w Horodle – nawet ks. Proboszczowi  Józefowi Figlowi nie powiedzieliśmy skąd ten znak. Obowiązywała oficjalna wersja, że orzeł został odnaleziony przez jednego z mieszkańców Horodła, który bezimiennie przekazał go ks. Stanisławowi. Chodziło o nadanie odpowiedniej rangi wydarzeniu, a także o uchronienie przed SB  naszego „odlewnika”. Znał go tylko mój brat Jan i on odebrał orła po wykonaniu odlewu. Do Matcza dostarczyłem go ja swoim małym fiatem. Ukryty był  na tylnym siedzeniu pod  wózkiem, w którym leżał mój kilkunastomiesięczny syn Konrad. Z kolei gipsowy odlew orła przewiózł do domu naszych rodziców mój brat Andrzej – wówczas student Akademii Rolniczej w Lublinie. Metalowy orzeł  w trakcie rocznicowej Mszy Świętej został, za zgodą proboszcza  zamocowany na lewej ścianie kościoła Św. Jacka. Obawialiśmy się bowiem, że funkcjonariusze SB lub ich partyjni współpracownicy z Horodła zniszczą lub też usuną  orła w koronie z krzyża na kopcu. W kościele był bezpieczny, a poza tym .mogło go obejrzeć więcej osób niż na kopcu.
Podczas uroczystości wykonane zostały zdjęcia i po wywołaniu w  formie kolorowych pocztówek były rozprowadzane wśród znajomych.

Uroczystości w kościele i następnie Msza Święta na kopcu z udziałem wielu parafian odbiły się szerokim echem w regionie.

Gipsowy odlew postanowiliśmy zamontować na krzyżu na kopcu w taki sposób aby był obliczem zwrócony na wschód. Pamiętam, że zgodnie uważaliśmy, ze koniecznie orzeł  musi  patrzeć na Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej.

Ksiądz Stanisław poprzez zaufanych ludzi w Horodle wykonał na krzyżu odpowiednie mocowania i w któryś niedzielny wieczór obaj (jego lub moim Fiatem 126p) pojechaliśmy  z domu moich rodziców z gipsowym odlewem orła do Horodła. Po pozostawieniu samochodu na polnej drodze z Horodła w kierunku kopca – pamiętam, że od strony szosy osłaniały go jakiej krzaki, udaliśmy się z orłem na kopiec. Ponieważ odlew miał zamontowane w precyzyjnie  odmierzonych miejscach śruby błyskawicznie zamontowaliśmy go do krzyża. Spokojnie w zapadającym mroku dotarliśmy do samochodu i odjechali do Matcza, gdzie czekali na nas moi Rodzice i bracia.

Orzeł ten wisiał spokojnie na krzyżu kilka lat, mimo iż fakt jego pojawienia  się natychmiast  rozszedł się po całej okolicy i  zarówno Służba Bezpieczeństwa, jak i władze partyjne zostały o nim szybko poinformowane. W następnych latach tradycją zaczęły się stawać Msze Święte odprawiane przez księdza Stasia u stóp Kopca. Kilka razy do roku  wraz z młodzieżą z miejscowego Liceum Ogólnokształcącego  i  członkami Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży ks. Stanisław porządkował otoczenie kopca.

W drugiej połowie lat osiemdziesiątych  został z Horodła przeniesiony do innej parafii ksiądz Stanisław, ja zaś  zająłem się innymi sprawami. W Horodle bywałem najczęściej  na odpuście św. Jacka i na  cmentarzu w dniu Wszystkich Świętych. Najwierniejszym strażnikiem orła pozostała moja Mama, która przy niemal każdej bytności w Horodle wstępowała  na Kopiec i sprawdzała czy orzeł nadal dumnie patrzy na pobliski Bug i utracone po 1945  roku Kresy Wschodnie Rzeczypospolitej. Orzeł trwał na swoim posterunku przez kilka lat, Aż wreszcie „nieznani sprawcy” u schyłku lat 80 XX wieku oderwali mu koronę wraz z głową. Mama nie mogąc na taką zbrodnię patrzeć odkręciła go i zabrała do naszego domu, gdzie leży do dziś jako symbol bezmyślnej zemsty hrubieszowskich, a może nawet   horodelskich przedstawicieli upadającego systemu komunistycznego.

« Akcja na KKO w Hrubieszowie 21.02.1945r.

Michał Kińczyk – twórca chełmskiego modelu edukacji klasycznej »

Mariusz Papierz pisze:

01/04/2016 o 16:09

Orzeł wrócił ponownie na Krzyż Kopca Unii Horodelskiej, tuż po 2011 roku gdy taka inicjatywa zakwitła wśród wielu mieszkańców Horodła oraz wśród Towarzystwa Miłośników Ziemi Horodelskiej. Wzór wzięty faktycznie z Parafialnego Kościoła pw.Św.Jacka Wyznawcy i Matki Boskiej Różańcowej. Odlew wykonano w Teptiukowie w znanej odlewni – wykonawca odlewu dowiedziawszy się o idei wykonał dzieło za słowo – dziękuję.
Tak też ów orzeł dumnie patrzy na wschodnie kresy, nie mniej dumnie jak armaty pod muzeum Marszałka Józefa Piłsudskiego.